sobota, 14 listopada 2015

01. Ruszone trybiki

Wybiegła na dwór, chcąc jak najszybciej znaleźć się poza domem. Wiedziała, że i tak została tam już wystarczająco długo. Świadomość, że do pełni wolności zostało jej tylko pięć domów, przyśpieszyła. Mijała tłumy ludzi na jak zawsze pełnych ulicach, co chwila kogoś potrącając, jednak nie przejmowała się tym. Do tego testy z matematyki rozpoczynały się dopiero za miesiąc, a Hitomi dzięki pomocy Nijimury nie miała z tym przedmiotem większych problemów.
Jesienny wiatr smagał jej twarz, przez co policzki z każdą chwilą wydawały się być coraz bardziej zarumienione. Rześkie powietrze, które wdzierało się do płuc dziewczyny, ożywiło ją na tyle, by na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.  A na dokładkę myśl, że za dziesięć minut znowu będzie mogła biegać po boisku nie przejmując się niczym. Czego chcieć więcej?
Nagle coś mignęło na niebie. Rozszerzyła przerażona oczy, kiedy to na jednym z budynków dostrzegła blondwłosą kobietę. Może nie byłoby w niej nic ciekawego, gdyby nie liczyć zbyt skąpego, jak na tą porę roku, ubrania i lwa.
Cholera, znowu! Wzięła głębszy oddech i odwróciła wzrok. Przystanęła na chwilę, by zamknąć oczy i uspokoić się.
Ignoruj to, bo znowu wyjdziesz na wariatkę! Ruszyła ponownie, jednak teraz jej krok stał się nerwowy.
– Hitomi! – Słysząc jak ktoś ją woła, zesztywniała, lecz po chwili już wiedziała, kto biegnie w jej kierunku. Odwróciła się na pięcie, a jej zielone oczy spotkały się ze swoimi odpowiednikami jednak w odcieniu metalowym.
– Shuzo, o ile pamiętam, to ja miałam się spóźnić. – Jej usta wykrzywiły się w zadziornym uśmiechu, a zmarznięte dłonie schowała do kieszeni ciepłej bluzy. Brunet na te słowa skrzywił się. Niestety był człowiekiem, który chodzi z zegarkiem w ręku, przez co między nimi dość często wybuchały kłótnie.
– Problemy, sama rozumiesz. – Kiwnęła głową, chociaż i tak miała ochotę mu przyłożyć. Nie rozumiała, dlaczego tak było zawsze, kiedy się tłumaczył. Przecież to nie jego wina. – To jak? Idziemy? – Poklepał dłonią białą torbę sportową, a po wypukłości rudowłosa mogła z zadowoleniem stwierdzić, że chłopak przyniósł ze sobą piłkę do kosza.
– I ty się jeszcze pytasz?

...

Yato już od dobrej godziny udawał, że ogląda magazyn, wylegując się ze znużeniem na podłodze. Niestety odkąd Hiyori przeprowadziła się z rodzicami, właśnie tak wyglądała jego codzienność. Wiedział już od dawna, ile szatynka znaczy i dla niego i dla Yukine.
W końcu to ona była jednym z filarów podtrzymujących zrównoważony stan psychiczny Sekki. Lecz ostatniej nocy coś się zmieniło, a delikatne kłucie, które bóg nieszczęścia odczuwał w okolicach serca zelżało. Yato od razu to poczuł, choć nie było to zbyt odczuwalne na początku. Drzwi do pokoju otworzyły się.
– Przyszedłem ci wybaczyć – fuknął na powitanie, nawet nie zaszczycając bruneta spojrzeniem swoich złotych oczu. Niebiskooki zamrugał zaskoczony i wstał oburzony słowami swojego Narzędzia.
– To ja powinienem ci wybaczyć! Kto odda mi teraz pieniądze za moją statuetkę przyciągającą pieniądze?
– Kto odda mi zabrane przez CIEBIE pieniądze wydane na jakiś kawałek gówna?! – krzyknął, nie wytrzymując. Zawsze gdy wydawało mu się, że już zaczyna przyzwyczajać się do charakteru Yato, ten na nowo irytował go i to z każdym razem coraz bardziej.
– Ale ten był prawdziwy! – Aura wokół boga stała się jakby bardziej błyszcząca, a on sam wydawał się być już pogrążony we własnych marzeniach. – Już czułem jak gotówka się do mnie zbliża. I ta świątynia, limuzyna... – Jednak blondwłosy nie słuchał już dalej tandetnej gadaniny swojego pana. Wściekły już nie tylko na Yato, ale i na siebie za to, że jak zawsze robił sobie nadzieję, że tamtemu kretynowi da się coś w bić do głowy.
. . .

Zakozłowała piłką, a następnie podała w stronę bruneta, który niemal  perfekcyjnie wsadził ją do kosza. Zazdrościła mu tego, gdyż nie posiadała aż takiej sprawności fizycznej. Niestety, ale przyjaciel dość często ogłaszał jej to niepohamowanym śmiechem przy każdej jej nieudanej, jak i ledwo co udanej, próbie wrzucenia piłki do kosza. 
Też momentami chciała być tak naturalna jak on podczas gry.
– Teraz ty. – Rzucił w jej stronę pomarańczowy przedmiot, który gdzieniegdzie nosił już ślady zużycia. Zielonooka złapała niepewnie przedmiot, a następnie ustawiła się do rzutu jednak nim zdążyła ugiąć kolana chłopak pokręcił z dezaprobatą głową.
– Zła pozycja startowa. – Ustawił się za nią, chwytając za nadgarstki, a następnie poprawił ramiona. – Taka wyszczekana potrafisz być, a jak przychodzi co do czego... – Westchnął nie dokańczając. – Ugnij teraz kolana, a jak cię puszczę masz skoczyć i wyrzucić piłkę przed siebie. – Kiwnęła głową. Czuła, że gdy ciemnooki powoli zaczyna ją puszczać, ulatuje z niej cała pewność siebie.
Wiatr zerwał się nagle, a przed nimi przebiegło sześć granatowo-białych wilków otoczonych ciemniejszą poświatą. Zwierzęta przeskoczyły ogrodzenie i przyśpieszyły. Widziała to.
– Shuzo, oczy mnie bolą~– jęknęła, prostując się, a wierzchem dłoni przetarła sobie powieki. Czuła, jak skroń zaczyna jej boleśnie pulsować, a przed nią pojawiają się kolorowe kropki.
– Chodź, musisz usiąść. – Odebrał jej piłkę, a następnie zaprowadził w stronę kosza, pod którym zostawił swoją torbę. Posadził rudowłosą bok niej i kucnął. – Powinnaś iść z tym do lekarza. To dzieje się zbyt często.
– Samo przyszło, sa...
– Może i przejdzie, ale z każdym następnym razem ból jest coraz większy. – Przerwał jej wiedząc, co chce powiedzieć. – Dwa dni temu zemdlałaś na wuefie. Jak w ogóle możesz być taka lekkomyślna? – Niemal krzyknął. Martwił się o nią, a ta zawsze wszystko bagatelizowała. Zignorowała go, a swój obolały wzrok skierowała na postać za Nijimurą.
– Yukine? – zapytała, rozpoznając nastolatka. Ten drgnął słyszą swoje imię i natychmiast przyśpieszył kroku.
– Hitomi? – Stanął przed parą, skupiając na sobie wzrok. Wyczuł od razu w jak napiętej atmosferze się znalazł i przełknął głośno ślinę. Musiał przyznać, że znajomy zielonookiej robił na sobie wrażenie. Szesnastolatek liczył sobie około sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, czarne włosy oraz intensywnie metalowe oczy, które biły swoim chłodem jak i wściekłością. Yukine czuł, jak zaczynają drżeć mu kolana pod wpływem wzroku nieznajomego.
– Czy ja cię skądś nie znam? – zapytał, mrużąc oczy. Przerażony blondyn pokręcił przecząco głową, nie mogąc wydobyć z siebie choćby słowa. Shuzo zamyślił się, chcąc się upewnić, czy rudowłosa nie wspominała mu o swojej nowej znajomości, jednak niczego podobnego nie mógł sobie przypomnieć. – Lepiej ci czy wracamy? – Zwrócił się do nadal siedzącej dziewczyny, która zaprzeczyła. Ten westchnął, przeczuwał, że nie będzie chciała wracać. Postać Yukine całkowicie zniknęła mu z pamięci.

. . .

Yato oglądał zaistniałą sytuację, siedząc na gałęzi drzewa, którego liście zaczynały opadać pod wpływem jesiennych podmuchów wiatru, który wydawał się być coraz to zimniejszy. Pomiędzy palcami jego prawej dłoni przelatywała moneta, którą bawił się już od dobrych piętnastu minut.
Pomimo, że nie słyszał, o czym rozmawiali, wiedział, iż czeka go poważna rozmowa z Yukine. Jednak przedtem wolał poradzić się Tenjina. Przypuszczał, że tamten znowu spowoduje kłótnię, jednak był jedyną osobą, do której mógł się zwrócić z tematem Shinki.
– Najwyżej powiem mu trzy d – mruknął do siebie, a na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech, kiedy to przypomniał sobie, jak ostatnim razem mu dogadał. Pstryknął palcami, a kilka sekund później znalazł się przed świątynią boga nauk. Już miał przekroczyć bramę świątyni, Tenjina, kiedy to zauważył Kurahe. Niczego teraz tak bardzo nie żałował, jak pojawienia się tutaj.

. . .

Mężczyzna zamknął wachlarz, uderzając nim w dłoń. Przymknął powieki, wzdychając. Wiedział, że jeżeli Bishamonten nie pomyliła się... Pokręcił głową, nie chcąc nawet o tym myśleć. Potomek Tsukiyomo nie miał prawa istnieć, lecz tylko niektórzy bogowie posiadali na jego temat wiedzę. Świadomość, że wieść, iż dziecko powstałe z zakazanej miłości istnieje, rozniesie się, a bogini Amaterasu dowie się o nim, wzbudzały strach u czcigodnego Tenjina.
– Musisz tą wiadomość zachować dla siebie. Nikt nie chce kolejnego rozlewu krwi, potem trzeba będzie coś na to zaradzić. A teraz wybacz, muszę przemyśleć to wszystko. – Rozłożył wachlarz, a jego Shinki widząc to, ruszyły za nim do świątyni.
– Oczywiście. – Kiwnęła głową na pożegnanie, a następnie ruszyła w stronę lwa, który wydawał się być czymś zaabsorbowany. Była jednak zbytnio zamyślona, aby to zauważyć.

. . .

Nad miastem górowało nocne niebo, a wiatr stawał się nieprzyjemny. Jednak późna godzina, jaką była dwudziesta druga, nie miała nic lepszego do zaoferowania. Hitomi przemierzała kolejne ulice, sama nie wiedząc, co ją spotka.
Dotrwać do północy, potem powinno się uspokoić. Chuchnęła na zmarznięte dłonie, a po jej ciele przeszedł zimny dreszcz. Wzrok skierowała na mur, który opryskany był jednym z tych tanich spreyów.
Pewnie znowu jakiemuś gówniarzowi się nudziło. Musiała przyznać, że zaczynało ją to już irytować. W damskich kiblach, tramwajach, przystankach, nawet na chodnikach było wypisane coś na kształt reklamy. 
Jakiś problem? Zadzwoń do boga Yato, on zrobi to za ciebie!
111 111 111
Z cichym westchnieniem ruszyła przed siebie i tyle wystarczyło, by kolejny trybik  nieszczęścia ruszył. Jej oczy spotkały się z intensywnym błękitem, a z ust wyleciał jęk bólu, gdy zderzyła się z zimnym i  twardym chodnikiem, wcześniej wpadając na nieznajomego.
–  Wybacz! Wybacz! Myślałem, czy nie powinienem zrobić większego napisu i... – zamilkł, widząc jej wściekłe spojrzenie. Jednak nie to sprawiło, że jego usta się zamknęły. 
– Dziękuję za pomoc. Sama wstanę. – Podźwignęła się z ziemi, a następnie otrzepała spodnie. Yato, nie wiedzieć czemu, zdjął z siebie bluzę i bez słowa okrył nią ramiona dziewczyny. Może sprawiły to zarumienione z zimna policzki, chęć zadośćuczynienia, a może zaczerwienione od płaczu oczy?
– Co ci odwala?! – krzyknęła zdezorientowana, odsuwając się od boga.
– Chyba zmarzłaś, co?
_____________________
Coś czuję, że w pierwszym rozdziale jest takie trochę masło maślane. Ale za to Yato spotkał się już z Hitomi, a potrafię zrobić tak, że główni bohaterowie spotykają się dopiero w czwartym rozdziale XD
Rozdział zbetowany, ale za błędy dalej przepraszam >.<

Szablon by Kiara